26 października 2011

Relacja siostry Apolonii o widzeniu

Będzie już około półtora roku, kiedy rozmyślając o Męce Pańskiej podczas Mszy św. widziałam Chrystusa Pana na krzyżu. Twarz Jego była w tak przerażający sposób bladą, że uczułam od silnego wrażenia oblewający mnie pot jak lód zimny. Głowę miał zwieszoną i ja myślałam, że podnieść ją przeszkadzają Mu długie, bolesne ciernie, którymi było oplecione Jego najświętsze czoło. W tejże chwili… czegóż Jezus Chrystus nie może… nagle podniósł głowę, a kolce Jego korony gwałtownie się wbiły w oczy i skronie. Nie zapomnę nigdy tego przerażającego wzruszenia! Był to okropny widok okropnych boleści z tego silnego uderzenia przenajświętszej głowy o krzyż! Byłam cała pomieszana, cała drżąca… I Najświętsza Panna też tam była… O Jezu! O Maryjo!...Jakież boleści!... Od tej chwili Męka najmilszego Zbawiciela jest wciąż obecna przed moimi oczami. Tyś powinna mnie pocieszać w boleściach męki mojej – mówił do mnie Zbawiciel – przyjąć na siebie wszystkie skrwawione cząstki ciała mojego zsieczonego w izbie sądowej, i wszystką krew moją na Kalwarii wytłoczoną.